... dowcipy o bacy

Idzie baca do sklepu mięsnego i pyta:
- Cy jest kiełbasa?
- Jest. Beskidzka.
- Bez cego???


Góral stanął przed sądem oskarżony o pobicie.
- Oskarżony twierdzi, ze uderzył poszkodowanego jeden raz zwiniętą gazetą?
- Ano tak - zgadza się góral.
- I od tego ciosu gazeta poszkodowany doznał wstrząsu mózgu?
- Skoro tak doktor powidzioł...
- W takim razie co było w gazecie?
- A jo ni wiem, nie cytołem.


Baca rozmawia z turystą:
- Zabiłem wczoraj 10 ćmów - mówi baca.
- Ciem - poprawia turysta.
- A kapciem.


Podczas wizyty prezydent USA zwiedza z Gierkiem Zakopane. Nagle słyszą krzyk i płacz kobiety. Patrzą - a gazda za chałupą grzmoci żonę. Prezydent pyta go dlaczego tak się znęca nad kobietą. Gazda mówi:
- Chciała mieć fiata - kupiłem. Chciała mercedesa - kupiłem. Ale teraz jej się helikopterem zachciało latać. Nie kupię, bo tu góry i jeszcze mi się baba zabije!
Prezydent pokiwał ze zrozumieniem, ale Gierek wziął gazdę na stronę i pyta: - Gazdo, a tak naprawdę o co poszło?
- Przeca nie powim obcemu, że mi bździągwa bony na cukier zgubiła.


Idzie dwóch baców koło sklepu spożywczego...
- Baco! Wiejmy stąd ino żywo!!!
- A czemuż to!?
- Bo tu piszą "Dżemy jaja!!!"


Baca przyjechał do Warszawy. Myśli sobie: "psejode se tromwojem".
Idzie do kiosku i gada:
- Poproszę bilet na tromwaj. Miysce konicnie sidzonce.


Juhas widzi bacę prowadzącego duże stado owiec.
- Dokąd je prowadzicie?
- Do domu. Będę je hodował.
- Przecie nie macie obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać?
- W mojej izbie.
- Toż to straszny smród!
- Cóż, będą się musiały przyzwyczaić


- Wojtek wyśta taki mądrala wsytko prawie wiycie to powiydzcie wiela jest prowd?
Gazda na to:
- Jo znom ino tsy. Piyrso to świynto prowda drugo tyż prowda i trzecio gówno prowda.


Siedzi baca na drzewie i śpiewa. Przechodzi turysta.
- Baco spadniecie na drzewie się nie śpiewa.
- Nie spadnę.
Za godzinę wraca turysta patrzy a pod drzewem leży baca.
- A mówiłem wam baco - nie śpiewa się na drzewie.
- Śpiwo się śpiwo ino się nie tańcy.


Baca łapie okazję na drodze wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa. Wsiada i jadą ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło więc baca się pyta:
- A co to panocku za znacek z psodu?
- To? - mówi kierowca pokazując na znaczek mercedesa - to taki celownik jak kogoś złapie w ten celownik to już na pewno trafię.
- Aha.
Po kilku kilometrach patrzą a tu drogą jedzie jakiś facet na rowerze. Baca mówi:
- A weźcie panocku tego cłowieka w ten celownik...
Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się "w celowniku" ale ponieważ kierowca nie chciał iść do więzienia to w ostatniej chwili skręcił aby nie trafić rowerzysty chwilę potem baca się odzywa:
- Iiiii kiepski ten pański celownik gdybym nie roztworzył drzwi to byśmy go w ogóle nie trafili.